Pamiętam dobrze radość, którą dawały mi godziny spędzone przy maszynie i świadomość, że tak wiele jeszcze można się nauczyć. Nawiasem mówiąc - dopiero teraz widzę, ile wciąż można się nauczyć ;-)
Ten był "najpierwszy".... |
Z czasem wychodziło mi coraz lepiej...
Na większe odważyłam się dopiero w 2014 roku. I wtedy założyłam bloga :-)
Dobrze Wiesiu, że je pokazałaś, bo to taki dokument własnej twórczości. Patchwork chyba trzeba zaczynać właśnie od małych i prostszych form, a dopiero później wypływać na szerokie wody dużych i skomplikowanych prac, bo inaczej można się zniechęcić. Małe prace są też chyba lepsze dla osób zabieganych zawodowo, bo do patchworku trudno jest siąść na pół godziny, a najlepiej jak ma się na szycie jakieś pół dnia. Twoje pierwsze prace zdradzają talent plastyczny i poczucie humoru :)
OdpowiedzUsuńPięknie zaczynałaś Wiesiu :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają, są niezwykle świeże, pełne humoru, na luzie. Przypominają spontaniczne, dziecięce rysunki. Bardzo fajne.
OdpowiedzUsuńPiękne początki Wiesiu ! A błędów nie widać wcale ! :) Widzę za to ,że moja szafa ( jeśli chodzi i skład tkanin ) ma wiele wspólnego z Twoją :D
OdpowiedzUsuńte niedoskonałości sa najpiekniejsze, a te patchworki skradły moje serce nastrojem
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
OdpowiedzUsuń