Czterdzieści jeden nawet!
Czterdzieści jeden dobrych, zapasy na szew dookoła bloku są jak trzeba :-) Trzy do poprawki :-(
W dziennym świetle dobrze widać rzeczywiste kolory - dziś na chwilę wyszło słońce, zrobiłam więc zdjęcia całej gromadce.
Ich rzeczywistą wielkość (kwadraciki o boku niecałe 9 cm) widać dopiero w innych ujęciach:
Ta ilość bloczków w rozmiarze "normalnym" 6 cali wystarczyłaby na taką Żonę Farmera, jaką uszyłam w ubiegłym roku. W tym projekcie bloczków ma być 365 - tyle, ile dni w roku. Jeśli chcecie zobaczyć, jak będzie wyglądać całość, odsyłam TU
Pożyjemy - zobaczymy ;-)
Niestety, niektóre bloczki są do poprawy. Tak jak ten na poniższym zdjęciu:
Z dwóch stron na brzegach są ucięte zapasy na szew i po zszyciu z innymi bloczkami nie będzie "dziubek w dziubek"... Składniki były o milimetr za duże. A tych składników jest 36.
Chyba mnie "pogięło" ;-) Jak myślicie????
piątek, 12 lutego 2016
poniedziałek, 1 lutego 2016
Jak puzzle...
Przesiadłam się dziś na małą Jaśkę. Na chwilkę tylko, dla relaksu ;-)
Wspominałam już, że zapaliłam się do długoterminowego projektu 365 Day Challenge? Codziennie jeden bloczek, przez caluśki rok... Do odważnych świat należy, czyż nie?
W styczniu w związku z wystawą w Szczecinie i nowym szkoleniem, które przygotowuję, miałam spore zaległości. Siadłam więc dziś i wszystkie nadrobiłam - uszyłam 24 bloczki (miałam 7 uszytych na początku stycznia) i tym sposobem mam cały miesięczny urobek.
Na razie bloczki są maleńkie - cztery takie są potrzebne na jeden blok Żony Farmera, trzy cale po wszyciu. W kwietniu przejdziemy na "normalny" rozmiar 6 cali.
Żeby nie zginąć wśród wąziutkich paseczków zastosowałam pewien system. System wymaga posiadania drewnianych klamerek, o takich:
Naciachałam najpierw zapas wąskich paseczków (w przepisie każdego bloczka jest podany odpowiedni rozmiar). Następnie masowo produkowałam składniki do kilku bloków równocześnie...
Później składniki poszczególnych bloczków poukładałam na tak zwanym podorędziu w pobliżu maszyny...
... i zszywałam je w całość, myląc się z zadziwiającą regularnością ;-)
I teraz mam niebiesko w oczach. Ale czy takie czterołatki nie są cudne? Jak małe kociaki, takie słodkie :-)
Jak puzzle z tysięcy kawałków. Zapomniałam o całym świecie, układając moje patchworkowe puzzle - i o to w tym wszystkim chodzi.
Do zobaczenia w Szczecinie :-)
Wspominałam już, że zapaliłam się do długoterminowego projektu 365 Day Challenge? Codziennie jeden bloczek, przez caluśki rok... Do odważnych świat należy, czyż nie?
W styczniu w związku z wystawą w Szczecinie i nowym szkoleniem, które przygotowuję, miałam spore zaległości. Siadłam więc dziś i wszystkie nadrobiłam - uszyłam 24 bloczki (miałam 7 uszytych na początku stycznia) i tym sposobem mam cały miesięczny urobek.
Na razie bloczki są maleńkie - cztery takie są potrzebne na jeden blok Żony Farmera, trzy cale po wszyciu. W kwietniu przejdziemy na "normalny" rozmiar 6 cali.
Żeby nie zginąć wśród wąziutkich paseczków zastosowałam pewien system. System wymaga posiadania drewnianych klamerek, o takich:
Naciachałam najpierw zapas wąskich paseczków (w przepisie każdego bloczka jest podany odpowiedni rozmiar). Następnie masowo produkowałam składniki do kilku bloków równocześnie...
Później składniki poszczególnych bloczków poukładałam na tak zwanym podorędziu w pobliżu maszyny...
... i zszywałam je w całość, myląc się z zadziwiającą regularnością ;-)
I teraz mam niebiesko w oczach. Ale czy takie czterołatki nie są cudne? Jak małe kociaki, takie słodkie :-)
Jak puzzle z tysięcy kawałków. Zapomniałam o całym świecie, układając moje patchworkowe puzzle - i o to w tym wszystkim chodzi.
Do zobaczenia w Szczecinie :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)