Mama wspominała, że w dzieciństwie byłam bardzo ciekawska. Ponoć bez ustanku pytałam a dlacemu tak?
Zostało mi do dziś... Lubię wiedzieć dlaczego.
Cieszę się więc, że w komentarzach zadajecie pytania. Dziś dwa z nich - wraz z odpowiedziami, rzecz jasna.
Cela pyta dlaczego nie zaglądasz pod spód kanapki (podczas pikowania)?
Nie zaglądam, bo nie spodziewam się zmarszczek. Są dwa powody, że się zmarszczek nie boję.
- Zawsze używam wypełnienia innego niż owata. Owata jest śliska i jej używanie zwiększa zagrożenie zmarszczkami z tyłu pracy. Do polaru bawełna się przyczepi.
- Zawsze pikuję wszystkie szwy "konstrukcyjne", dzięki temu mam bardzo stabilną kanapkę.
Lubię, jak tył pracy wygląda interesująco. Na przykład lubię, gdy z tyłu pojawia się rysunek, tak jak poniżej (zdjęcie przedstawia tył pracy. Zdjęcia przodu pracy znajdziesz TU.)
I nie lubię zmarszczek. Dlatego nie żałuję czasu na przygotowanie kanapki, o czym więcej pisałam TU.
Cela pyta też, dlaczego czasem wydaje jej się, że po wypikowaniu zostaje za dużo materiału.
Myślę, że chodzi o taką sytuację:
Tylko z prawej strony u dołu pióra jest wypikowane tło - i tam materiału jest tyle, ile trzeba. Oczywiście szwy między beżowym a białym są przeszyte dla ustabilizowania kanapeczki, dlatego nadmiar nie chce się przesunąć na boki.
Odpowiedź na pytanie "dlaczego u mnie jest za dużo materiału" jest taka: zawsze niepikowanego materiału będzie "za dużo". Jednak ten nadmiar zniknie, gdy wypikujemy równomiernie całość, na przykład tak, jak na zdjęciu niżej:
Wniosek stąd płynie taki - pikowanie powinno być równomiernie gęste, wtedy nie będzie wrażenia "za dużo tkaniny"
Chyba, że zależy Ci na efekcie wypukłości. W przypadku powyższym zależało mi na wypukłych piórach, dlatego "przydeptałam" tło. Więcej zdjęć poduszki z piórami znajdziesz TU.
W następnym poście odpowiem na pytanie o zrywanie nici.
Tymczasem życzę miłego weekendu!
Praktyczne rady od fachowca - bezcenne, a kwiaty piękne :)
OdpowiedzUsuńWiesiu, dziękuję Ci bardzo. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak logicznie wszystko wyłożyłaś. Nie wiem dlaczego do tej pory pracowałam z owatą, mam wrażenie, ze mnóstwo pracy poszło na marne. Już kilka mniejszych rzeczy wypikowałam z polarem i widzę niesamowitą różnicę, spokojnie robię kanapkę, przeszywam kilka szwów i wszystko się trzyma.
OdpowiedzUsuńDziękuję jeszcze raz serdecznie i równie serdecznie Cię pozdrawiam.:))
Cela, wszystkie pracowałyśmy z owatą, bo niczego innego nie było... Ale teraz już są możliwości. Warto zapłacić trochę więcej i mieć zdecydowanie lepsze efekty!
UsuńOwata, ocieplina... różnie to się nazywa. Dużo kołderek dla dzieci uszyłam z ociepliną poliestrową. Przy doskonale spiętej (milionem agrafek) ;), dobrze naciągniętym spodzie, nie robiły mi się zmarszczki. I tak jak piszesz Wiesiu: "niczego innego nie było"! Dzisiaj można wybierać: poliester, polar i wysokiej klasy wkłady bawełniane, bambusowe i inne, o których być może nawet jeszcze nie wiem (!), rzeczywiście pikowanie staje się o wiele przyjemniejsze :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, dobrze radzisz. Twój blog, Wiesiu, to bardzo potrzebna lektura dla początkujących i zaawansowanych w szyciu patchworków.. Dziękuję :)
P.S. Czekam na książkę, poradnik. Chyba nie tylko ja ;)
Z tą książką, to świetny pomysł! Mam kilka po angielsku, da się czytać, choć to trwa. Po polsku to byłoby jak bajka :-)
UsuńWiesiu super rady. Jak ty piszesz jak pokaUjesz to sie wydaje proste i oczywiste. W praktuce jest niestety inaczej ale jak wiadomo trzeba "cwiczyc,cwiczyc,cwiczyc"
OdpowiedzUsuńa ja ćwiczę i biegnę do Ciebie pooglądać piwonie ...
OdpowiedzUsuń