A teraz do rzeczy:
Lidl: lampka ledowa z klipsem i komplet linijek
Lampkę można przymocować do brzegu stołu (albo stolika powiększającego pole pracy), gdy potrzebne jest dodatkowe oświetlenie miejsca pod igłą. Choć moja nowa maszyna ma dobre oświetlenie, dodatkowe źródło światła przyda się przy precyzyjnym pikowaniu. Można skierować światło tam, gdzie potrzeba, bo ramię lampki jest bardzo elastyczne. Kosztowała niecałe 40 złotych.
Komplet linijek:
Najfajniejszy w tym komplecie jest szablon do rysowania paraboli - mnie posłuży jako szablon do rysowania wzorów do pikowania. W środku ma też nacięcia, dzięki którym można rysować linie faliste. W komplecie jest też linijka z podziałką calową - najczęściej używam tej właśnie podziałki. Komplet kosztował niecałe 5 złotych.
Tesco: klej w specjalnej tubce, klamerki i torebki śniadaniowe
Dzięki przekręcanemu zamknięciu można wyciskać z tubki albo pojedyncze kropki kleju, albo cienką klejową kreskę , albo pokryć klejem większą powierzchnię. Do fastrygowania będzie jak znalazł. Cena - około 6 złotych.
Klamerki najzwyklejsze drewniane, po 2 złote za 30 sztuk.
Widzicie na zdjęciu, ze te drewniane klamerki będą służyć do przytrzymywania lamówki. W odróżnieniu od klamerek plastykowych (z dużym kółkiem z drutu) leżą płasko. Dzięki temu są dużo wygodniejsze w użyciu.
Najbardziej się cieszę z ... torebek śniadaniowych. Koniecznie mają być wodoodporne!
Tadam! Te torebki to słynny freezer paper, czyli papier, który z jednej strony jest pokryty cieniutką folią (torebki mają ją po stronie niezadrukowanej). Będę służyć - jak każdy freezer paper - do robienia aplikacji i do PP.
Dla przypomnienia - po przyprasowaniu (stroną niezadrukowaną do tkaniny) papier się pięknie do tkaniny przykleja. Potem można go z tkaniny usunąć bez pozostawiania jakichkolwiek śladów i użyć jeszcze raz. Opakowanie torebek (40 sztuk) kosztowało niecałe 7 złotych. Dla porównania w sklepach internetowych jeden arkusz A4 takiego papieru kosztuje około złotówki. Zaletą papieru w arkuszach jest możliwość drukowania na nich, na torebkach niekoniecznie. Ale i tak się cieszę!
Ponadto śpieszę donieść, ze w sklepie Pasmasz (KLIK) pojawiły się wkłady do patchworków w dobrych cenach. Zamówiłam na próbę i dam znać, jak się spisują. Na pierwszy rzut oka wydają się bardzo dobre.
Cóż, Amerykanki mają całą masę sklepów z gadżetami do szycia patchworków, my radzimy sobie zgodnie z hasłem Polak potrafi...
Ciekawe, jakie są Wasze najciekawsze pomysły na zastąpienie tych niedostępnych u nas quiltowych gadżetów?
pozdrawiam!
Dzięki Wiesiu za podpowiedzi, Twój blog to bogactwo pomysłów :).
OdpowiedzUsuńMoje sposoby na amerykańskie gadżety to agrafki i 'pinmoory'. Napiszę o tym w przyszłym tygodniu, teraz jestem chora i nie bardzo mam ochotę na komputer.
Zdrowiej szybko :) Buziaki!
UsuńTe linijki zainteresowały mnie . Pójdę do mojego Lidla poszperać w szkolnych artykułach . A tak w ogóle podziwiam Cie za pikowanki . Ciągle pokazujesz coś nowego w tej materii .
OdpowiedzUsuńOstatnio często znajduję fajne rzeczy w Lidlu. I dziękuję za pochwałę :-)
Usuńtorebki śniadaniowe..... nie pomyślałabym :)
OdpowiedzUsuńWiesiu jesteś niemożliwa!
idę do Lidla obejrzeć te linijki....
DZIĘKI!!
Hi, hi :-))))
UsuńSame skarby :) Do tego wkładu patchworkowego też robię przymiarki ;)
OdpowiedzUsuń